Post 25. Jestem z siebie dumna. 🙂
Nie wiem jak Ty, ale odkąd zostałam mamą zaczęłam czytać… poradniki dla kobiet ;). Tak, te z serii jak być matką idealną, jak wychować geniusza, jak być super chruper w każdym temacie za jaki się zabiorę. Poczytałam. Zaczęłam wdrażać w życie przeczytane porady i najczęściej kończyło się to fatalnie. Dlaczego? Bo wydawało mi się, że to co tam jest napisane, to jest jedyna słuszna prawda, a ja i moje doświadczenia z dzieciństwa, obserwacje jakie poczyniłam pracując jako Niania, gdy byłam studentką oraz mój instynkt macierzyński i intuicja są nieważne. Nie słuchałam dziecka, nie słuchałam siebie, patrzyłam tylko jak inni to robią lub robili. Po krótkim czasie eksperymentowania doszłam do jednego wniosku. Żaden poradnik, żaden specjalista, babcia, mama, teściowa, sąsiadka nie pomoże Ci rozwiązać różnych problemów z dzieckiem jeśli nie będziesz go słuchać, słyszeć, rozumieć i z nim rozmawiać. Proste? Nie. Teraz wszyscy mówią, że nie mają czasu…
Gdy odstawiłam wszystkie poradniki z serii „10 rad jak zrobić coś tam..”(ten etap trwał u mnie bardzo krótko :)), trzeba było poszukać czegoś innego, bardziej skutecznego. Macierzyństwo to bieg przez płotki na bardzo długim dystansie i te płotki są i nie znikną. Trzeba nauczyć się je odpowiednio przeskakiwać – najlepiej z gracją ;). Gdy starszy syn miał 4 lata, pojawił się program ” Superniania”. Oglądaliśmy go razem. Wiesz w jaki sposób? Zbierałam różne patenty jak radzić sobie w wielu podbramkowych sytuacjach, a synowi pokazywałam zachowania dzieci, których nie należy powtarzać. To działało. Zawsze mogłam się powołać na odcinek Superniani i przypomnieć mu to i owo;). I nie straszyłam go ani karnym jeżykiem, ani Supernianią… Obecnie na podobnej zasadzie oglądam z chłopakami program pt.: „Wiem, co jem”.
Teraz chłopcy są już „duzi” :). Mnie pozostał nawyk czytania książek na temat rozwoju i psychologii dzieci, a Jesper Juul jest tym, który uporządkował moją wiedzę na ten temat. Po latach znowu wróciłam do poradników… 🙂 Tym razem są to książki typu: „Poradnik małego skauta, wszystko co musisz wiedzieć by przetrwać! „, „Podręcznik survivalu ” i dla najbardziej zaawansowanych „Szkoła przetrwania.Kultowy poradnik survivalowy” Beara Gryllsa :). To ten facet z Discovery Channel, patrz tutaj jeśli go nie znasz :). Poznałam go, gdy mój syn stwierdził, że jedyny obóz na jaki chce jechać podczas wakacji, to obóz survivalowy. Był na nim w zeszłym roku. Miał 12 lat i stwierdził, że to jest to co tygrysy lubią najbardziej :).
Młodszy syn na razie czyta „Poradnik skauta”, który jest reklamowany tak :”Jeśli chcesz stać się dzielnym-samodzielnym- świetnie dającym sobie radę w życiu, niebojącym się ciemności, wiedzącym, jak postępować z psem i kotem, potrafiącym tropić zwierzęta, własnoręcznie zrobić śniadanie, a nawet uszyć ubranie ze starego koca – koniecznie sięgnij po tę książkę!. Dowiesz się z niej nie tylko, jak radzić sobie w ciemnym lesie czy jak zaimponować kolegom w szkole, ale także jak zostawiać i odczytywać zaszyfrowane znaki, rozpalać ogień bez zapałek, mierzyć wysokość drzew bez konieczności wchodzenia na nie oraz odróżniać rośliny jadalne od trujących. Ze wszystkimi problemami poradzisz sobie doskonale. Dlaczego? Bo po pierwsze – masz już na pewno więcej niż sześć lat, po drugie – masz dwie sprawne ręce, po trzecie – masz głowę na karku”.
To będzie na tyle.Teraz muszę przetworzyć wiedzę z tych książek, żeby wiedzieć jak postępować z mężczyznami w nastoletnim wieku:).
PS. Inspiracją do tego wpisu był starszy syn, który stwierdził, że jeśli jeszcze raz napiszę, że on tylko lepi pierogi, to on już nie chce w tym uczestniczył 🙂 Kurka! Z kulturką, poproszę…